Sandra „Melse” Bettinger — legenda niemieckiego podziemia blackmetalowego. Miłość, zagubienie, śmierć

Tajemnicza Melse udzielała się w muzycznym undergroundzie zaledwie przed dwa lata. Mimo tego śmiało można ją nazwać — jedną z najzdolniejszych blackmetalowych instrumentalistek w historii. Wszystkie dema i splity projektów Melse emanują bowiem niesamowitym klimatem brzmieniowym. Mroczne wokale wraz ze skrajnie podziemną produkcją po wsze czasy dodają im natomiast obskurnego uroku. Co ciekawe, te kultowe już taśmy Melse tworzyła razem ze swoim kontrowersyjnym mężem, który w znacznym stopniu wpłynął na prawie całą jej dorosłą egzystencję. W tekście tym znajdziecie oczywiście youtube'owe odnośniki z tymi nagraniami. Ale jego „clou” będzie przedstawienie wszystkich dostępnych informacji na temat krótkiego życia Lady Bettinger, a w oparciu na tym odniesienie się do jej spuścizny muzycznej i destrukcyjnej miłości.

Wstępniak

Melse tak naprawdę miała na imię Sandra. Urodziła się w pierwszej połowie lat 80-tych w Niemczech (najprawdopodobniej w mieście Saarbrücken lub okolicy). Melse szybko stała się blackmetalówą z krwi i kości, a jej przyszły mąż Andreas Bettinger (aka B.S.o.D.) miał niewątpliwy wpływ na to, że zajęła się tworzeniem muzyki. Jednakże na przełomie wieków połączyły ich nie tylko wspólne projekty w blackmetalowo-ambientowym klimacie, ale również eksperymenty narkotyczne. 43-letni Bettinger jest bowiem zwolennikiem zażywania heroiny, a co więcej za przestępstwa związane z narkotykami odsiedział ponad dekadę w więzieniu. Choć oficjalnie nie wiadomo jak bardzo Melse była uzależniona od narkotyków, a także czy przechodziła detoksy (udane lub nieudane). Zresztą tylko rodzina i bliscy znajomi wiedzą tak naprawdę, jakie wiodła życie po 2000 roku.

Blod Besvimelse

Blod Besvimelse - jak sama nazwa wskazuje - był solowym projektem Sandry Bettinger. Aczkolwiek mąż wspierał ją chorymi wokalami w niektórych utworach i napisał większość do nich tekstów, poruszających tematykę cierpienia, nędzy, mroku i krwi. Blod Besvimelse zadebiutował demówką „Blasphemy” nagraną w marcu 1999 roku. Mimo nie najlepszej jakości świetnie się słucha jej dziewięciu utworów. Ich największą siłą jest bowiem niesamowite brzmienie klawiszy tworzące uzależniający baśniowy klimat. Natomiast pojawiające się co jakiś czas kobiece wokale Melse dodają kilku songom tylko onirycznego uroku (swoją drogą brzmią dużo lepiej od darć BSoD-a). W ogólnym rozrachunku transowość muzyki świetnie łączy się tu z mrocznym przesłaniem lirycznym.

Kolejnym materiałem Blod Besvimelse jest split z Heroin Makes Happy, będącym jednym z wielu projektów Andreasa Bettingera. Melse tutaj ponownie z pasją odegrała pięć melancholijnych hymnów na swoim keyboardzie, których tytuły „Misanthrop”, „Necromantic”, „Forakte”, „Blod styrtning”, „Misebanke” dosadnie odzwierciedlają ichże dekadencki klimat. Wtedy najważniejszy projekt Melse już na dobre został jednym z przedstawicieli Dungeon synth — gatunku muzyki elektronicznej, który łączy elementy black metalu i dark ambientu. Na początku lat 90. rozsławili go zaś tacy wykonawcy jak Mortiis, Fief, Eternal Fear, Daudi Baldrs, Dol Guldur czy Wongraven. Swoją drogą, trafnie na forum brutalland.pl zauważano, że nagrania w tym stylu stanowią: Idealny podkład muzyczny pod zwiedzanie starych zamków i warowni.

Rok 1999 był dla Melse wyjątkowo płodny pod względem twórczym, ponieważ jesienią nagrała trzecią już pozycję w swojej dyskografii w trakcie tych dwunastu miesięcy. Chodzi tu o drugie demo Blod Besvimelse pt. „Folelse dod” (Czuję się martwa). Jest ono niewątpliwie bardziej dzikie i obskurne od poprzedniej demówki i splitu tego projektu. Aczkolwiek podobnie jak one ściśle limitowane, w tym przypadku do 20 kopii. Melse na tym demo po raz wtóry daje pełny upust swoich emocji — zarówno pod względem wokalnym, jak i instrumentalnym. Jego „znakiem rozpoznawczym” jest niewątpliwie okładka, na którym prawie naga artystka pozuje w towarzystwie dwóch wilków i zabitego jelenia. Mrok, chaos, anihilacja — to punkty przewodnie tego prawie pół godzinnego albumu.

Ostatnie utwory Blod Besvimelse zostały wydane na splicie z Grausamkeit — notabene będącego najbardziej znanym projektem Andreasa Bettingera. Zwie się on „More Evil than All...” i zawiera trzy utwory instrumentalne legendarnej Niemki. Są one takim „uzupełniaczem” twórczości Blod Besvimelse. Tak czy inaczej, fani sztandarowego projektu Melse powinni je przesłuchać. Summa summarum split ten wydano w 2000 roku w 188 egzemplarzach. 


Kloseelsorge / Morigana

Melse poza Blod Besvimelse tworzyła muzykę również w dwóch innych podziemnych „tworach”. Ile o Kloseelsorge oficjalnie nic nie wiadomo, to blackmetalowej Morigany można posłuchać na splitach ze skrajnie anihilacyjnymi projektami jej męża — Moloch i Heroin Makes Happy. Pierwszy wydano w 2000 roku, a utwory Morigany mają na nim nad wyraz negatywny wydźwięk. Drugi split ujrzał zaś światło dzienne 17 lat po nagraniu i jest ostatnim wspólnym dziełem Melse i Andreasa. Morigana brzmi na nim jeszcze pesymistyczniej muzycznie i wokalnie, a zwłaszcza złowieszczy „przerywnik” pt. „Abfahrt (in Hell)” (Odejście do piekła). Oba te splity wydano w formie limitowanych kaset. Ich destruktywny klimat sugestywnie przy tym odnosi się do mrocznej przyszłości Sandry Bettinger. Od 2001 roku zakończyła bowiem tworzyć jakąkolwiek muzykę, a 13 lat później zmarła przedwcześnie. 


Nagłe odejście

Sandra Bettinger znana w światku metalowym jako Melse pożegnała ten ziemski padół w listopadzie 2013 roku. Przyczyna jej śmierci długo była owiana wielką tajemnicą. Niedziwne więc, że jakiekolwiek odniesienia na temat zgonu Melse udało mi się znaleźć tylko na trzech portalach, w tym najwięcej informacji na popularnym Reddit. Ale po przeczytaniu kilku komentarzy użytkowników można było tylko domniemywać, co się naprawdę stało. Jedni pisali bowiem, że Melse zmarła z przedawkowania narkotyków (przykładowo opiatów) inni znów, że z powodu udaru. A taka sytuacja tworzyła tylko stan niejasności, spekulacji i plotek.


No i dopiero w dn. 5 stycznia 2024 roku Encyclopaedia Metallum oficjalnie podała, że przyczyną zgonu Melse było przedawkowanie. Przy okazji uaktualniono jej biogram na tej opiniotwórczej witrynie muzycznej, podając jeszcze jedną bardzo ważną informację. Wcześniej bowiem nie informowano o tym, iż Melse rozwiodła się z BSoD-em na krótko przed śmiercią. Dlatego też nie owdowiał z chwilą odejścia długoletniej małżonki.


Sandra i Andreas

Swoją drogą, BSoD od marca 2019 roku jest nieprzerwanie na wolności i ciągle tworzy muzykę w skrajnym podziemiu. W sumie spędził prawie 12 lat więzieniu, a to prawie rekord wśród wykonawców metalowych. Choćby dlatego związek Melse z Andreasem pod względem ekstremalnego podejścia do życia i wykonywanej muzyki nie można przyrównać do żadnej innej pary muzyków. No chyba, że do relacji Amy Winehouse i Blake'a Fieldera-Civila. Ale tam jednak facet nie odsiadywał długoletnich wyroków za przestępstwa związane z narkomanią.

O tyle to smutne, że zwłaszcza projekty Melse mają swój niepowtarzalny styl, a w dzisiejszych realiach tworzone przez nią albumy brzmiały na pewno dużo bardziej profesjonalnie. Przeto dyskografia Melse dotarłaby do zdecydowanie większej liczby odbiorców, a na to w pełni zasłużyła. Zresztą, wystarczy przeczytać entuzjastyczne komentarze pod youtubowymi nagraniami Blod Besvimelse oraz Morigany, żeby się w tym utwierdzić. Jako ciekawostkę można przy tym dodać, iż sztandarowy projekt Melse doczekał się zremasteryzowanej kompilacji wszystkich dem i splitów. Została ona wydana 7 lat temu w formie limitowanej kasety pod wymownym tytułem „Geleit ins Totenreich”. Jej produkcją zajął się niejaki C. Thompson, który tak po prawdzie mógłby trochę lepiej to zrobić.

ad finem

Sandra „Melse” Bettinger jest już postacią ikoniczną zarówno dla fanów podziemnego black metalu, jak i „piwnicznego” dark ambientu. Choć żaden z jej projektów nie doczekał się profesjonalnie wydanego albumu studyjnego. Co ciekawe, nie chodzi tu tylko o starszych wiekowo maniaków, ale też młodszą publikę. Melse niestety jednak nie dożyła czasów większego zainteresowania swoją twórczością. Cóż, nie pozwolił na to zbyt ekstremalny tryb życia. 

A Wy co sądzicie o twórczości Melse i jej ekstremalnym związku z BSoD-em? Swoją drogą, to bardzo ciekawy proceder, że młodzi ludzie chcą słuchać takich „antyprodukcyjnych” projektów z innych epoki. Zważywszy choćby na to, iż w dzisiejszych czasach albumy ambientowo/metalowe z reguły bardzo dobrze brzmią.

P. S. Artykuł ten powstał w celu upamiętnienia Sandry „Melse” Bettinger. I nie gloryfikuje poglądów jej byłego męża, ani też nie pochwala zażywania narkotyków. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Algimantas Dailidė — nazistowski zbrodniarz, któremu nie pozwalają umrzeć w Polsce

Grzegorz Jurgielewicz (aka Karcharoth, aka Anextiomarus) — schizofrenik, który współtworzył podwaliny polskiego black metalu

Czarna śmierć — dlaczego nastała w średniowieczu i jak zmieniła Europę. Opinia subiektywna