Diora — królowa polskiej elektroniki. Jej potęga i agonia

Dzierżoniowską Diorę kojarzą wszyscy pasjonaci polskiej elektroniki. Wszak to już legendarna fabryka, która przez ponad pół wieku zajmowała się głównie produkcją radioodbiorników oraz wież stereo. W 2006 roku Diora niestety ostatecznie zawiesiła swoją działalność. O tyle to przygnębiające, że jeszcze pod koniec lat dziewięćdziesiątych była liczącym się producentem sprzętu RTV, który często eksportowano za granicę, m.in. do Niemiec i Francji. Diora upadła więc nie z powodów braku dalszych zamówień, ale złego zarządzania w okresie „dzikiego kapitalizmu”. Zanim jednak do tego nawiąże pora najpierw skupić się na latach jej chwały.

Radia, radiole, radiogramofony

Bohaterka tego wpisu powstała zaraz po II wojnie światowej. Od samego początku jej „miejscówką” było dolnośląskie miasto Dzierżoniów. Diora w pierwszym okresie swojego istnienia nosiła dwie mało pamiętane już nazwy — najpierw PFOR, a później DZWUR. Każdy z tych skrótowców w swoim członie miał słowo „radio”. Niedziwne więc, że występujący od lat 60-tych szyld „Diora” stanowił anagram nazwy tego urządzenia.

Dolnośląska fabryka rozpoczęła swoją działalność w 1946 roku od remontowania pozostałych po wojnie poniemieckich odbiorników, a jednym z etapów procesu produkcyjnego było „zeskrobywanie gapy”, czyli usuwanie z obudowy godła niemieckiego ze swastyką. Natomiast pierwszymi sprzedawanymi przez Diorę produktami były radioodbiorniki Ludowy DKE1938 i Ludowy VE-301-B1. Jak łatwo wydedukować, zostały one zmontowane w chałupniczych jeszcze warunkach z niemieckich części. 

Od 1947 roku w Diorze produkowano radioodbiorniki Aga już na szwedzkiej licencji. Lata 50, 60, 70, 80, 90 XX wieku, to zaś okres wprowadzenia własnych patentów oraz ustawicznego progresu. Stan ten spowodował, że w prawie każdym polskim domu korzystano z radioodbiorników wyprodukowanych przez ekipę Diory. Największą popularnością cieszyły się modele z serii Calypso, Juhas, DML, Pionier, Śląsk, Kos, Elizbeth i Klawesyn. Z perspektywy czasu można zaś stwierdzić, że radia Diory są najczęściej elegancko wykonane i przeważnie całkiem dobrze brzmią. O tym zaś poświadczą internetowe nagrania wideo, których ciągle przybywa.

Ogółem w Diorze przez te pięćdziesiąt kilka lat wyprodukowano prawie 300 modeli odbiorników, z czasem odchodząc od drewnianych na rzecz plastikowych. Każdy z nich można zaś obejrzeć na poniższym filmie, który został przeze mnie zmontowany na potrzeby tego tekstu. 

Ja natomiast największą estymą darzę diorowskie radioodbiorniki Śnieżka R-206 i Sudety R 208. Zresztą nie mogło być inaczej, albowiem towarzyszyły mi one w okresie dzieciństwa i wczesno nastoletnim. Kiedy na przełomie lat 80-tych i 90-tych słuchałem na nich najróżniejszych słuchowisk i stacji muzycznych. Swoją drogą, radio naówczas stanowiło w domu bardzo ważne medium informacyjne, ustępując częstotliwością korzystania tylko nieznacznie telewizji. 

Co ciekawe, Diora w pierwszym 20-leciu komuny zajmowała się nie tylko produkcją radiów, ale też radioli i radiogramofonów. Te zapomniane już urządzenia swoją świetność przechodziły zaś w latach 60 XX wieku. Za Gomułki ponadto stworzono pierwsze diorowskie telewizory — Aladyn II, Szecherezada i Tosca Lux. Obecnie wszystkie te urządzenia są kolekcjonerskimi „białymi krukami”.

Unitra Diora, czyli kultowe wieże stereo... i nie tylko

Diora w latach 70 i 80. XX wieku należała do Zjednoczenia Przemysłu Elektronicznego UNITRA. Dlatego też produkowane w tym czasie przez dzierżoniowską fabrykę urządzenia miały czasem podwójne logo albo tylko Unitry — a były to głównie radia i rzadziej pierwsze wieże stereo. Diora po 1989 roku już jako spółka akcyjna na dobre wzięła się za produkcję sprzętu audio do domu, w którego poczet wchodziły najróżniejsze tunery, korektory dźwięku, magnetofony, odtwarzacze CD, wzmacniacze i gramofony. Z owych sprzętów tworzono zestawy wieżowe, które swoje kosztowały i w większości były eksportowane za granicę. Z perspektywy czasu ciągle robią one wrażenie „wypasionym” wyglądem wśród niemałej liczby osób. 

Do najbardziej znanych wież Diory należą modele SSL-0422, SSL 500 oraz SSL 700. Swoją drogą „siedemsetka” okazała się w latach 90-tych prawdziwym hitem w Europie Zachodniej, zwyciężając niejednokrotnie w testach renomowanych czasopism. Nie powinno to zresztą dziwić, gdyż w Diorze przez dobrą dekadę produkowano sprzęt RTV dla mających swoje wymogi firm zagranicznych. Największymi zaś jego odbiorcami był francuski Thomson oraz niemiecki Brandt. 

Ponadto w fabryce Diory tworzono naówczas magnetowidy, telewizory i tunery satelitarne. One to właśnie na początku kapitalizmu pozwalały wielu polskim rodzinom po raz pierwszy w życiu oglądać telewizję kolorową, a także kanały satelitarne i filmy na taśmach video. 

Po co polskie, jeżeli jest zagraniczne

Mimo tego już w latach 90-tych fabryka Diora zaczęła mieć poważne problemy w swojej działalności. Owe perypetie w sugestywny sposób przedstawia odcinek programu "Sprawa dla reportera" z bodajże 1996 roku.


„Powstaliśmy zaraz po wojnie, mamy doświadczenie, mamy niesamowitą ilość wykształconych ludzi — elektroników, menedżerów, którzy mogą tutaj zrobić drugą Dolinę Krzemową — taką, jaka jest w Stanach Zjednoczonych”. Narrator rozpoczyna go od takiego stwierdzenia, które teraz dla wielu może brzmieć wręcz niebywale. Później Elżbieta Jaworowicz podchodzi do licznej grupy pracownic Diory, które od ośmiu godzin siedzą bez pracy, aby pokazać im listę 690 osób, które zostaną zwolnione. Łzy, rozpacz, bezsilność, niepewność jutra — a wszystko to bo nie ma pieniędzy na materiał do produkcji. Stanisław Szyling z Diory S.A. na przekór tego pokazuje redaktorce wysoką pozycje Diory na tle zagranicznej konkurencji, posiłkując się niemieckimi katalogami ze sprzętem RTV. E. Jaworowicz mimo tego cytuje zasłyszaną opinię, że polska elektronika jest zapóźnioną. Wszak były premier Bielecki stwierdził, że w naszym kraju jej produkcja jest niepotrzebna. Cóż, jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. 

I choć jeszcze wtedy znaleziono jeszcze pieniądze na dalszą dzielność Diory, to początek XXI wieku okazał się początkiem jej końca. Ostatecznie nastąpił on 17 lat temu, kiedy w miejsce zburzonych budynków królowej polskiej elektroniki, postawiono supermarket sieci Kaufland. Cóż, owa „zamiana” najlepiej obrazuje potrzeby konsumenckie w kapitalistycznym kraju. Ale mimo tego pamięć o Diorze jest wiecznie żywa. Toteż eksponaty z jejże logiem sprzedają się w najlepsze na aukcjach internetowych. Wielu ludzi ma też od samej nowości diorowskie radia czy wieże stereo. A to najlepiej pokazuje, jak wytrzymały sprzęt tam produkowano.


Addenda

Na koniec jednak wypada dodać, iż po dzierżoniowskiej Diorze ostała się filia w Świdnicy, która jest jednym z największych w Europie producentów profesjonalnych obudów do kolumn głośnikowych. Obecnie w ośrodku tym zatrudnionych jest zaś 150 specjalistów z zakresu produkcji i zarządzania. 

Dlatego też Diora - Świdnica, godnie kontynuuje dzieło swojej „matki”, choć oczywiście w skali mikro. Ale lepszy rydz niż nic. A Wy jak oceniacie użytkowania sprzętów Diory z Dzierżoniowa? Cóż zatem niech się otworzy lawina wspomnień. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Algimantas Dailidė — nazistowski zbrodniarz, któremu nie pozwalają umrzeć w Polsce

Grzegorz Jurgielewicz (aka Karcharoth, aka Anextiomarus) — schizofrenik, który współtworzył podwaliny polskiego black metalu

Czarna śmierć — dlaczego nastała w średniowieczu i jak zmieniła Europę. Opinia subiektywna