10 polskich filmów fantasy i science-fiction nakręconych w XXI wieku

O ile polska kinematografia może pochwalić się wieloma świetnymi filmami obyczajowymi, dramatycznymi czy historycznymi — to w gatunku fantasy i science-fiction nie ma większych tradycji. Owszem mieliśmy Piotra Szulkina, który na przełomie lat 70 i 80 nakręcił cztery świetne dramaty sci-fi z niesamowitym „Golemem” na czele. Jednak jego geniusz reżyserki nie doczekał się godnych następców. Poza tym powstało w Polsce kilka arcydzieł filmowych zahaczających o tę stylistykę, że wymienię tutaj takie obrazy jak: „Rękopis znaleziony w Saragossie”, „Przyjaciel wesołego Diabła” czy „Kingsajz”. Jednakowoż były one nakręcone w okresie PRL-u, co dobitnie pokazuje, że za komuny było więcej w naszym kraju wartościowych filmów baśniowych i quasi-naukowych. Dlatego miałem problem, żeby znaleźć odpowiednie filmy do tej listy. Pomimo tego udało mi się zebrać „10” rodzimych filmów nakręconych w tej stylistyce w XXI wieku (od 2001 roku). Choć żeby wypełnić tę dychę musiałem posiłkować się jedną (ale za to świetną) krótkometrażówką. Chronologiczna lista tych pozycji filmowych przedstawia się następująco:


Żródło grafiki: wprost.pl


Avalon (2001)

Rzadko się zdarza, żeby światowej klasy reżyser stworzył film w Polsce. Tak właśnie było w przypadku, kręconego na początku XXI wieku „Avalona”, którego reżyserii podjął się Mamoru Oshii — uznawany za najlepszego reżysera animacji japońskich mang, twórca kultowego „Ghost in the Shell” w 1995 roku. „Avalon” jest polską odpowiedzią na trylogię Matrix i można rzec całkiem udaną. Rolę główną w tym filmie gra Małgorzata Foremniak, która wcieliła się postać kobiety-wojownika. Fabuła filmu tworzy specyficzną opowieść o poziomach, klasach, prawach dostępu oraz ciągłej rywalizacji w szarym pozbawionym barw życiu. Jego obraz zaś jest utrzymany w odcieniach żółci i został klatka po klatce poddany obróbce komputerowej, przez co odnajdujemy w poszczególnych kadrach coś urzekającego, i nawet miejsca znane nam na co dzień wyglądają tajemniczo. W „Avalonie” na plus można również odebrać robiącą niezły klimat ścieżkę dźwiękową nagraną przez Filharmonie Narodową. Film zatem posiada całkiem dużo zalet i na pewno jest wart polecenia rodzimym fanom futurystycznego kina SF. Moja ocena: 4/6.



Wiedźmin (Film 2001, Serial TV 2002)

Kiedy 9 listopada 2001 roku „Wiedźmin” wystartował w polskich kinach, niebawem miała mieć światową premierę „Drużyna Pierścienia” w reżyserii Petera Jacksona. Każdy, kto choć trochę interesuje się filmem, wie o tym, iż 3-częściowa ekranizacja sześcioksiągu Tolkiena stanowi najdoskonalsze dzieło fantasy w dziejach światowej kinematografii. Żeby tak się stało, szły za tym wielkie pieniądze z Hollywood, których polscy twórcy oczywiście mieć nie mogli. Nie dziwne więc, że film wyprodukowany przez Lwa Rywina pod względem widowiskowości i poziomu efektów specjalnych w żaden sposób nie mógł się równać z hollywoodzką ekranizacją „Władcy Pierścieni”. Walka ta zatem była nierówna i na „Wiedźmina” wyreżyserowanego przez Marka Brodzkiego spadła tona hejtu wyśmiewająca charakteryzacje, efekty specjalne czy robionego „w paincie” smoka. Po części ataki te były w zgodzie z prawdą, bo filmu nawet po latach ciężko bronić. Jednak o niebo lepiej pod tym względem prezentuje się nakręcony w 2002 r. przez tę samą ekipę serial „Wiedźmin”, w którym każdy z 13-odcinków ma dużo większą głębię od kinowego filmu. Zrobił on na mnie wrażenie zapadającym w pamięć Geraltem (w którego wcielił się M. Żebrowski) i Yennefer (popisowa rola G. Wolszczak) oraz mistycznym klimatem, dobrze dobranymi kostiumami i transową muzyką Roberta Gawlińskiego. Fakty są jednak takie, że dopiero netflixowy „Wiedźmin” pokazał w pełni widowiskowość i wielowymiarowość sagi Sapkowski. Ale tak czy inaczej, czasami wracam do TVP-owskiego „Wiedźmina”, choćby ze względu na sentyment i jego baśniowo-słowiański klimat. Moja ocena: Film (-3/6), Serial (4/6).



Arche. Czyste zło (2002)

Ten film mający uchodzić za fantastyczno-naukowy ma jedną wadę, że tak po prawdzie nie wiadomo, o co w nim chodzi. Przez to nawet jak na kanony kina offowego jest za bardzo pokręcony. Zresztą najlepiej świadczy o jego wtórności fakt, iż w 2014 r. „Arche...” wziął na warsztat Mieciu Mietczyński — youtuber słynący z wyśmiewania najgorszych polskich filmów. O tyle to smutne, że w filmie tym zebrała się całkiem zacna obsada aktorska mająca w składzie m.in. Roberta Gonerę, Mariusza Drężka i piękną Ilonę Wrońską. Ale wyszło nad wyraz kiepsko, za co w głównej mierze za niski budżet, jak na taką produkcję i pisany na kolanie scenariusz. Moja ocena: 2/6.



Serce gór (2005)

„Serce gór” podobnie jak „Arche. Czyste zło” jest filmem tak słabym, że aż kultowym. Ktoś na Filmwebie napisał, iż jest on polską odpowiedzią na „Władce Pierścieni”, ale wiadomo, było to napisane w formie sardonicznego żartu. Bo tych dwóch produkcji w żaden sposób nie można ze sobą porównać. Po prostu mamy tutaj do czynienia z kinem klasy B czy nawet C, gdzie kupca Duncana nie można w żaden sposób osobowościowo porównywać do Frodo Bagginsa, a Weronar jest tylko nędzną kopią Aragorna. Dalej idąc — w „Sercu gór” gra aktorów jest do bólu infantylna, scenariusz mierny a scenografia i efekty specjalne wołają o pomstę do nieba. Naprawdę próbowałem znaleźć w tym filmie coś na plus, ale niestety nic takiego nie odnalazłem. „Masochista” Mietyczynski, zresztą również na tym filmie nie zostawił suchej nitki. A więc „Serce gór” jest tylko taką „sztuką dla sztuki” i można je obejrzeć głównie dla beki. Moja ocena: 2/6.




Manna (2008)

Jest to kolejny przypadek kina offowego w tym zestawie filmowym, aczkolwiek „Manna” jest dużo lepsza w oglądaniu od „Arch. Czyste zło”. Choć mimo wszystko mnie nie zachwyciła, pomimo naprawdę dobrych opinii tego filmu na Filmwebie i YouTube. W wielkim skrócie mamy tutaj do czynienia z historią dwójki nieznających się wcześniej mężczyzn, którzy z niewiadomych przyczyn znaleźli się w startym Polonezie na środku opuszczonego lasu. Codziennie są im tam zsyłane czerwone karteczki, dzięki którym mogą sobie wybrać jedno życzenie. Życzą sobie oni głównie dostawy piwa, przez co las z czasem staje się jednym wielkim skupiskiem zgniecionych puszek. Ale pewnego razu jeden z nich zażyczy sobie towarzystwa kobiety i po jej pojawieniu film przeradza się z bardzo wyluzowanej komedii sci-fi w trochę mniej wyluzowaną, ponieważ zaczynają oni rywalizować o jej względy, wykłócając się nawzajem. Aczkolwiek podczas tych sporów tych dwóch już kumpli dochodzi to bardzo ciekawych wniosków egzystencjalnych. Moja ocena: -4/6.




Magiczne drzewo (2009)

„Magiczne drzewo” to jeden z nielicznych przypadków w polskiej kinematografii dziecięcego fantasy. I jak na film nakręcony 12 lat temu jest zrobiony całkiem przyzwoicie i do tego potrafi rozbawić najmłodszych widzów. Dodatkowymi atutami filmu są plastyczne zdjęcia, sprawnie napisany scenariusz i zmienność plenerów. „Magiczne drzewo” jest zatem niesztampową kinową kontynuacją popularnego serialu o tym samym tytule. Co najlepiej potwierdzają jego prezentacje na wielu festiwalach w kraju i za granicą. Jednak jest on dedykowany tylko dla dzieci, ponieważ dla starszych osób jest nazbyt infantylny. Moja ocena: 3,5/6.



Jak głęboki jest ocean? (2013)

Ten krótkometrażowy dramat psychologiczny z elementami sci-fi, od razu zachwycił mnie głębią swego przesłania. Ponieważ w niesamowity sposób przedstawia historię Marka, który budzi się w brzuchu wieloryba, gdzie spotyka swoich nieżyjących najbliższych. Pokazując dosadnie jak łatwo stracić w swym życiu najważniejsze osoby. Od dawna nie widziałem tak ambitnego i twórczego polskiego filmu. Każde ujęcie w nim jest głęboko przemyślane, posiada piękną scenografię, a także z głową został napisany i zmontowany. „Jak głęboki jest ocean?” ma też zapadające w pamięć kreacje aktorskie — na czele ze wcielającym się w rolę głównego bohatera Tomaszem Borkowym (powrót po 22 latach) i Joanną Sydor w roli jego pięknej i nieszczęśliwej żony. Zresztą w tym metafizycznym dramacie każda rola jest niesamowicie zagrana, nawet i te trzeciorzędne. Moja ocena: 6/6.




Za niebieskimi drzwiami (2016) 

Film jest ekranizacją powieści Marcina Szczygielskiego pod tym samym tytułem. No i najlepiej pokazuje, że w Polsce kino dla dzieci też może wychodzić poza sztampę. Albowiem jego twórcy mieli odwagę przedstawić dzieciom trudne tematy i to w nowoczesnej formie. A za odpowiednie przekazanie tej treści odpowiadają potrafiący grać autentycznie aktorzy na czele z Michałem Żebrowskim i Adamem Ferencym. „Za niebieskimi drzwiami” przy tym dobrze się ogląda; jest tak dzięki dobrze wykadrowanym ujęciom, wyrazistym zdjęciom oraz będące na poziomie światowym efektom specjalnym. Do tego fajny klimat filmu tworzy muzyka wprowadzający w baśniowy nastrój. To wszystko powoduje, że mamy tutaj do czynienia z fantasy na międzynarodowym poziome. Dlatego obraz ten jest godny polecania dla starszych dzieci, jak i chcących poczuć klimat fantasy dorosłych. Moja ocena: 4,5/6.




Człowiek z magicznym pudełkiem (2017) 

Mamy tutaj do czynienia z romansem sci-fi, co jest rzadkością w polskim kinie. Do tego całkiem udanym, bo film Bodo Koxa ma coś w sobie z produkcji Piotra Szulkina czy braci Wachowskich, a to jest oczywiście spory komplement dla reżysera. Zatem entuzjaści takiego rodzaju „brzydkiego” kina science-fiction powinni być oczarowani. Tym bardziej że „Człowiek z magicznym pudełkiem” fabularnie również się broni, pomimo odważnych wycieczek w czasie. Aktorsko Piotr Polak świetnie wypada w głównej roli, a gra towarzyszącej mu Olgi Bończyk stanowi bardzo pozytywne zaskoczenie. Poza tym film trzyma poziom scenariuszem, obrazem, a nawet efektami specjalnymi. Jako komuś mało atutów, to ostatecznie powinna go przekonać, muzyka Maanam i wyróżnienia na kilku międzynarodowych festiwalach. Moja ocena: 4,5/6.




Pół Wieku Poezji Później (2019)

To słowiańsko-wiedźminowskie widowisko… zostało stworzone dzięki fanom „Wiedźmina”, którzy zebrali pieniądze na zrobienie pełnometrażowego filmu. Prawie 2-godzinny film „Pół Wieku Poezji Później” powstał zatem zupełnie non-profit „od fanów dla fanów”, a jego wysoka ocena na Filmwebie pokazuje, że i w Polsce również można nakręcić wartościowe fantasy. W filmie muszę przyznać, że zaskoczyła mnie jakość kostiumów i praca kamery - wygląda to bardzo ładnie jak na niskobudżetówkę. Scenografia i muzyka również trzyma odpowiedni poziom. Niestety niskim budżetem nie można usprawiedliwiać trochę statycznej gry aktorów (chlubnym wyjątkiem od tego jest kreacja charyzmatycznej Kamili Kamińskiej). Jednak nie będę szukał dziury w całym bo film jako całość się broni. Dlatego polecam Wam obejrzeć go legalnie na YouTube. Moja ocena: 4,5/6.




summa summarum

Oto jest dziesiątka wyselekcjonowanych przeze mnie polskich filmów fantasy i sci-fi. Cudów tutaj nie ma, ale kilka pozycji naprawdę jest warta obejrzenia. Jeżeli pominąłem tutaj jakąś undergroundową pozycję, to na pewno nie miałem tego na celu. Zresztą, żeby zebrać tę dziesiątkę — musiałem zrobić dokładny przegląd mojej kolekcji płyt DVD i plików filmowych. Ale mniejsza z tym. Najważniejsze jest bowiem, co Wy myślicie o tych filmach i jak oceniacie kondycję polskiego kina fantasy i sci-fi. 

À propos o kultowych krótkometrażówkach Tomasza Bagińskiego powstał oddzielny wpis.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Algimantas Dailidė — nazistowski zbrodniarz, któremu nie pozwalają umrzeć w Polsce

Grzegorz Jurgielewicz (aka Karcharoth, aka Anextiomarus) — schizofrenik, który współtworzył podwaliny polskiego black metalu

Czarna śmierć — dlaczego nastała w średniowieczu i jak zmieniła Europę. Opinia subiektywna