Czarna śmierć — dlaczego nastała w średniowieczu i jak zmieniła Europę. Opinia subiektywna
W średniowiecznej Europie dogmat religijny stanowił prawo, nauka herezję, a wynalazki uważano za dzieło diabła. To doprowadziło, że przez dziesięć mrocznych wieków na naszym kontynencie królowały ciemnota i zabobon, co przyczyniło się do olbrzymiego opóźnienia rozwoju nauki i medycyny. Panujące wtedy zacofanie spowodowało idealny mikroklimat do rozpowszechnienia się w XIV wieku największej infekcji bakteryjnej w dziejach Europy. Chodzi tutaj o budzącą do tej pory przerażenie plagę dżumy.
Początki epidemii na naszym kontynencie
Dżuma nawiedziła Europę w październiku 1347 r., kiedy 12 statków z Morza Czarnego zacumowało w sycylijskim porcie Mesyna — jak się okazało, większość żeglarzy na pokładach statków nie żyła, a ci jeszcze żyjący byli poważnie chorzy i pokryci czarnymi wrzodami, które sączyły krew i ropę. Stąd też tę największą epidemię dżumy nazwaną później „czarną śmiercią”. Powszechnie się głosi, że w Europie nic nie wiedziano przedtem o dżumie, co jest nieprawdą, bo zanim „statki śmierci” wpłynęły do portu w Mesynie, wielu Europejczyków słyszało pogłoski o „wielkiej zarazie”, która zbierała śmiertelne żniwo na szlakach handlowych Bliskiego i Dalekiego Wschodu. Miało to miejsce siedem lat przed nawiedzeniem przez dżumę Starego Kontynentu, ponieważ na początku w 1340 roku choroba dotknęła Chiny, Indie, Persję, Syrię i Egipt. Pomimo tych mrożących krew w żyłach wieści Europejczycy jednak nie byli przygotowani na konfrontację, z koszącą wszystkich co popadnie plagą czarnej śmierci.
Dlaczego do tego doszło?
Przez wiele lat twierdzono, że dżumę roznosił gatunek krwiożerczej pchły szczurzej noszący nazwę Xenopsylla cheopisi, który ma swój udział w przenoszeniu przeróżnych chorób zakaźnych. Jednak w ostatnich latach coraz więcej naukowców z cenionych uniwersytetów uważa (1, 2, 3, 4), że to nie szczury przenosiły dżumę... tylko ludzkie pasożyty. Chodzi tutaj pasożytujące na człowieku wszy i pchły. O tyle się to wydaje się prawdopodobne, iż w średniowieczu zdecydowana większość mieszkańców Europy nie używała mydła i trwało to aż do w XVIII wieku. Do tego czasu na Starym Kontynencie porządne mydło było bardzo drogie i trafiało tylko do najbogatszych, a biedni (których była zdecydowana większość) używali zaś bieda-mydła zrobionego z wody, popiołu i tłuszczu, jaki mieli na rękach. Ten zamiennik mydła natomiast nie chronił skóry przed bakteriami i innymi zarazkami. Przepoceni i śmierdzący ludzie byli przeto bardzo podatni na wszelakie zarażenia bakteriami, czego epidemia czarnej śmierci w XIV-wiecznej Europie jest najdobitniejszym przykładem. Albowiem nastały później rozwój medycyny, a także wzrost świadomości i zwrócenie większej uwagi na higienę osobistą wypleniły na początku XIX wieku źródło epidemii.
Żniwo zarazy
Czarna śmierć zdziesiątkowała mieszkańców Europy, przy czym szacowana liczba ofiar śmiertelnych wynosi od jednej trzeciej populacji do ponad połowy kontynentu — zresztą szacuje się, iż w samym XIV w. dżuma zabiła ich łącznie 200 milionów. Eskalował wtedy ruch flagelantów biczowników, którzy w różnych miastach brali udział w publicznych pokazach pokuty i kary. Procesje te stanowiły makabryczny performance, podczas których ich uczestnicy bili siebie nawzajem ciężkimi skórzanymi paskami nabijanymi ostrymi kawałkami metalu, podczas gdy tłumy obserwatorów z przerażeniem patrzyło się na to samobiczowanie. Flagelanci powtarzali ten rytuał trzy razy dziennie. Potem przenosili się do następnego miasta i rozpoczynali swoje makabryczne show od nowa. Chociaż ruch biczowników zapewnił „pociechę” ludziom, którzy czuli się bezsilni w obliczu niewytłumaczalnej tragedii, wkrótce zaczął denerwować papieża, którego autorytet flagelanci zaczęli podważać, co w ostateczności przyczyniło się do rozpadu tych prekursorów BSDM-u.
Ogromna liczba ofiar śmiertelnych wprowadziła na Starym Kontynencie klimat strachu i niepokoju, który nawiedzał Europejczyków przez długie lata, zwłaszcza że mniejsze nawroty dżumy miały miejsce przez następne pięć wieków. W konsekwencji czego w miastach ogarniętych przez dżumę działali tylko grabarze i doktorzy plagi wyposażeni w demoniczne maski.
Zadżumione miasta zatracały najważniejsze struktury społeczne takie jak: służba sanitarna, armia, policja oraz władze miejskie. Przeto pozbawione przez tę straszną chorobę swoich bastionów normalności pogrążyły się w dymie palonych ciał zadżumionych. Stan tej apokalipsy najlepiej przedstawia film Wernera Herzoga „Nosferatu Wampir”, w którym uosobieniem tego pandemicznego rozkładu jest niemiecki — Wismar.
Śmiercionośna pandemia pozostawiła Stary Kontynent „kaleką”, a to sprawiło, iż odbudowanie wytrzebionych morową zarazą państw zajęło setki lat. Nie dziwne więc, że sztuka i literatura z okresu renesansu były zdominowane przez „taniec śmierci” (z fr. danse macabre). Tenże obrządek, w którym brał udział korowód ludzi wszystkich stanów z kościotrupem na czele, alegorycznie wyrażał równość nas wszystkich w obliczu śmierci. Dobitnie pokazywał też, że w obliczu śmiercionośnej plagi praktyki pogańskie brały wyższość nad katolickimi dogmatami. Odbiło to swe piętno na tematykę książek, sztuk teatralnych, skeczów kabaret i obyczajach ludzi z owego okresu, mając niebagatelny wpływ do wprowadzenia elementu grozy w europejskiej literaturze, kinie i muzyce.
Kościołowi katolickiego niewątpliwe dostało się za swe przewiny. Albowiem duchowieństwo tamtych czasów, postrzegane przez ludzi jako niezdolne do wypełnienia obietnic wygnania zarazy mocą Boga, straciło wiele ze swojego wpływu na większość narodów europejskich. Ponadto plaga czarnej śmierci wypleniła szeregi duchownych, zmuszając Watykan do zastąpienia ich hordami źle wychowanych i wyszkolonych zastępców. To działanie spowodowało, że ludzie stracili jeszcze więcej wiary w Kościół, a władza przeszła w ręce grup heretyckich. W taki to sposób w XVI wieku pod przewodnictwem Marcina Lutra narodził się oświeceniowy protestantyzm. Dzisiaj ten niematerialistyczny odłam chrześcijaństwa ma 800 milionów wyznawców na całym świecie w Europie zaś dominuje w takich potęgach gospodarczych jak: Wielka Brytania, Niemcy, Holandia oraz w krajach skandynawskich. Zresztą w swym komunalnym zespoleniu na pewno jest też dużo bardziej ludzką formą wiary od katolicyzmu.
Nastanie morowej zarazy, pokazało zatem ludowi europejskiemu, iż Kościół jest bez szans w starciu z bezlitosnymi prawami natury. Przeto ludzie stali się mniej skłonni do przestrzegania dekretów duchownych, a także do popierania polityków, którzy mieli bliskie związki z Kościołem. W rzeczywistości można argumentować, że istnieje korelacja między wzrostem liczby bardziej świeckich autorytetów a eskalacją czarnej śmierci. Wielu historyków posunęło się nawet do twierdzenia, że podstawowe zasady kapitalizmu powstały, gdy arystokraci i duchowni w Europie byli zmuszeni konkurować ze sobą o usługi ocalałych chłopów i poddanych.
Zdziesiątkowanie Europy przez czarną śmierć spowodowało wielką zmianę mentalną wśród jej mieszkańców. W Europie Zachodniej w znacznym stopniu upadła potęga Kościoła katolickiego, do czego pośrednio przyczyniły się luterańska reformacja i odrodzeniowy renesans. Wówczas wyłonił się tam protestantyzm, który bardzo oświecił myślowo miliony jego wyznawców. Z jego nastaniem zaś sytuacja zachodnioeuropejskich państw sukcesywnie zaczęła się poprawiać. Paradoksalne można zatem stwierdzić, że ta straszna pandemia z perspektywy czasu wyszła „na dobre” państwom z Zachodu Europy. Ponieważ były one w dużo większym stopniu bardziej zadżumione niż te we wschodniej części kontynentu, w których (oprócz Polski) panuje teraz prawosławie — a pod względem gospodarczym, medycznym i zarobkowym ciągle są w lepszej sytuacji od krajów wschodnioeuropejskich. Miną jeszcze długie lata jak ta proporcja się wyrówna.
Początki epidemii na naszym kontynencie
Dżuma nawiedziła Europę w październiku 1347 r., kiedy 12 statków z Morza Czarnego zacumowało w sycylijskim porcie Mesyna — jak się okazało, większość żeglarzy na pokładach statków nie żyła, a ci jeszcze żyjący byli poważnie chorzy i pokryci czarnymi wrzodami, które sączyły krew i ropę. Stąd też tę największą epidemię dżumy nazwaną później „czarną śmiercią”. Powszechnie się głosi, że w Europie nic nie wiedziano przedtem o dżumie, co jest nieprawdą, bo zanim „statki śmierci” wpłynęły do portu w Mesynie, wielu Europejczyków słyszało pogłoski o „wielkiej zarazie”, która zbierała śmiertelne żniwo na szlakach handlowych Bliskiego i Dalekiego Wschodu. Miało to miejsce siedem lat przed nawiedzeniem przez dżumę Starego Kontynentu, ponieważ na początku w 1340 roku choroba dotknęła Chiny, Indie, Persję, Syrię i Egipt. Pomimo tych mrożących krew w żyłach wieści Europejczycy jednak nie byli przygotowani na konfrontację, z koszącą wszystkich co popadnie plagą czarnej śmierci.
Dlaczego do tego doszło?
Przez wiele lat twierdzono, że dżumę roznosił gatunek krwiożerczej pchły szczurzej noszący nazwę Xenopsylla cheopisi, który ma swój udział w przenoszeniu przeróżnych chorób zakaźnych. Jednak w ostatnich latach coraz więcej naukowców z cenionych uniwersytetów uważa (1, 2, 3, 4), że to nie szczury przenosiły dżumę... tylko ludzkie pasożyty. Chodzi tutaj pasożytujące na człowieku wszy i pchły. O tyle się to wydaje się prawdopodobne, iż w średniowieczu zdecydowana większość mieszkańców Europy nie używała mydła i trwało to aż do w XVIII wieku. Do tego czasu na Starym Kontynencie porządne mydło było bardzo drogie i trafiało tylko do najbogatszych, a biedni (których była zdecydowana większość) używali zaś bieda-mydła zrobionego z wody, popiołu i tłuszczu, jaki mieli na rękach. Ten zamiennik mydła natomiast nie chronił skóry przed bakteriami i innymi zarazkami. Przepoceni i śmierdzący ludzie byli przeto bardzo podatni na wszelakie zarażenia bakteriami, czego epidemia czarnej śmierci w XIV-wiecznej Europie jest najdobitniejszym przykładem. Albowiem nastały później rozwój medycyny, a także wzrost świadomości i zwrócenie większej uwagi na higienę osobistą wypleniły na początku XIX wieku źródło epidemii.
Żniwo zarazy
Czarna śmierć zdziesiątkowała mieszkańców Europy, przy czym szacowana liczba ofiar śmiertelnych wynosi od jednej trzeciej populacji do ponad połowy kontynentu — zresztą szacuje się, iż w samym XIV w. dżuma zabiła ich łącznie 200 milionów. Eskalował wtedy ruch flagelantów biczowników, którzy w różnych miastach brali udział w publicznych pokazach pokuty i kary. Procesje te stanowiły makabryczny performance, podczas których ich uczestnicy bili siebie nawzajem ciężkimi skórzanymi paskami nabijanymi ostrymi kawałkami metalu, podczas gdy tłumy obserwatorów z przerażeniem patrzyło się na to samobiczowanie. Flagelanci powtarzali ten rytuał trzy razy dziennie. Potem przenosili się do następnego miasta i rozpoczynali swoje makabryczne show od nowa. Chociaż ruch biczowników zapewnił „pociechę” ludziom, którzy czuli się bezsilni w obliczu niewytłumaczalnej tragedii, wkrótce zaczął denerwować papieża, którego autorytet flagelanci zaczęli podważać, co w ostateczności przyczyniło się do rozpadu tych prekursorów BSDM-u.
Ogromna liczba ofiar śmiertelnych wprowadziła na Starym Kontynencie klimat strachu i niepokoju, który nawiedzał Europejczyków przez długie lata, zwłaszcza że mniejsze nawroty dżumy miały miejsce przez następne pięć wieków. W konsekwencji czego w miastach ogarniętych przez dżumę działali tylko grabarze i doktorzy plagi wyposażeni w demoniczne maski.
Zadżumione miasta zatracały najważniejsze struktury społeczne takie jak: służba sanitarna, armia, policja oraz władze miejskie. Przeto pozbawione przez tę straszną chorobę swoich bastionów normalności pogrążyły się w dymie palonych ciał zadżumionych. Stan tej apokalipsy najlepiej przedstawia film Wernera Herzoga „Nosferatu Wampir”, w którym uosobieniem tego pandemicznego rozkładu jest niemiecki — Wismar.
Śmiercionośna pandemia pozostawiła Stary Kontynent „kaleką”, a to sprawiło, iż odbudowanie wytrzebionych morową zarazą państw zajęło setki lat. Nie dziwne więc, że sztuka i literatura z okresu renesansu były zdominowane przez „taniec śmierci” (z fr. danse macabre). Tenże obrządek, w którym brał udział korowód ludzi wszystkich stanów z kościotrupem na czele, alegorycznie wyrażał równość nas wszystkich w obliczu śmierci. Dobitnie pokazywał też, że w obliczu śmiercionośnej plagi praktyki pogańskie brały wyższość nad katolickimi dogmatami. Odbiło to swe piętno na tematykę książek, sztuk teatralnych, skeczów kabaret i obyczajach ludzi z owego okresu, mając niebagatelny wpływ do wprowadzenia elementu grozy w europejskiej literaturze, kinie i muzyce.
Kościołowi katolickiego niewątpliwe dostało się za swe przewiny. Albowiem duchowieństwo tamtych czasów, postrzegane przez ludzi jako niezdolne do wypełnienia obietnic wygnania zarazy mocą Boga, straciło wiele ze swojego wpływu na większość narodów europejskich. Ponadto plaga czarnej śmierci wypleniła szeregi duchownych, zmuszając Watykan do zastąpienia ich hordami źle wychowanych i wyszkolonych zastępców. To działanie spowodowało, że ludzie stracili jeszcze więcej wiary w Kościół, a władza przeszła w ręce grup heretyckich. W taki to sposób w XVI wieku pod przewodnictwem Marcina Lutra narodził się oświeceniowy protestantyzm. Dzisiaj ten niematerialistyczny odłam chrześcijaństwa ma 800 milionów wyznawców na całym świecie w Europie zaś dominuje w takich potęgach gospodarczych jak: Wielka Brytania, Niemcy, Holandia oraz w krajach skandynawskich. Zresztą w swym komunalnym zespoleniu na pewno jest też dużo bardziej ludzką formą wiary od katolicyzmu.
Nastanie morowej zarazy, pokazało zatem ludowi europejskiemu, iż Kościół jest bez szans w starciu z bezlitosnymi prawami natury. Przeto ludzie stali się mniej skłonni do przestrzegania dekretów duchownych, a także do popierania polityków, którzy mieli bliskie związki z Kościołem. W rzeczywistości można argumentować, że istnieje korelacja między wzrostem liczby bardziej świeckich autorytetów a eskalacją czarnej śmierci. Wielu historyków posunęło się nawet do twierdzenia, że podstawowe zasady kapitalizmu powstały, gdy arystokraci i duchowni w Europie byli zmuszeni konkurować ze sobą o usługi ocalałych chłopów i poddanych.
Tak więc...
Zdziesiątkowanie Europy przez czarną śmierć spowodowało wielką zmianę mentalną wśród jej mieszkańców. W Europie Zachodniej w znacznym stopniu upadła potęga Kościoła katolickiego, do czego pośrednio przyczyniły się luterańska reformacja i odrodzeniowy renesans. Wówczas wyłonił się tam protestantyzm, który bardzo oświecił myślowo miliony jego wyznawców. Z jego nastaniem zaś sytuacja zachodnioeuropejskich państw sukcesywnie zaczęła się poprawiać. Paradoksalne można zatem stwierdzić, że ta straszna pandemia z perspektywy czasu wyszła „na dobre” państwom z Zachodu Europy. Ponieważ były one w dużo większym stopniu bardziej zadżumione niż te we wschodniej części kontynentu, w których (oprócz Polski) panuje teraz prawosławie — a pod względem gospodarczym, medycznym i zarobkowym ciągle są w lepszej sytuacji od krajów wschodnioeuropejskich. Miną jeszcze długie lata jak ta proporcja się wyrówna.
Komentarze
Prześlij komentarz