Gerhard Sommer — ostatni żyjący oficer SS

Minęły już 74 lata od zakończenia II wolny światowej i żyje jeszcze garstka osób oskarżonych o zbrodnie nazistowskie. Fakty są takie, że jakby nie liczyć kilku nazistowskich najemników ostał się do naszych czasów tylko jeden prawdziwy hitlerowiec. Jest nim Gerhard Sommer niemiecki oficer Waffen–SS, który ponosi odpowiedzialność za śmierć kilkuset ludzi. Zresztą po dziś dzień wywołuje kontrowersje fakt, iż po udowodnieniu tych zbrodni nie trafił do więzienia. Sommer pomimo bycia ostatnim żyjącym katem III Rzeszy — to postać mocno zakamuflowana, stąd też pasuje odkryć kilka kart z jego życiorysu.



Start w Hitlerjugend

Gerhard Sommer urodził się 24 czerwca 1921 roku w Rudolstadt w Turyngii. Został wychowany w protestanckiej rodzinie hołdującej tradycyjnym, narodowym i patriotycznym wartościom. Rówieśnicy Sommera zafascynowani militariami i ideą superpaństwa masowo wstępowali do przybudówek NSDAP. Nic więc dziwnego, że w lipcu 1933 r., gdy miał 12 lat dołączył do Hitlerjugend (pol. „Młodzież Hitlera”), gdzie uzyskał stopień Jungzugführera w Deutsches Jungvolk. Wtedy rozpoczęła się u Sommera wielka fascynacja faszyzmem, a służba w nazistowskich organizacjach młodzieżowych przygotowała go do walki z przeciwnikami reżimu hitlerowskiego.



Kariera w SS

Na początku II wojny światowej Sommer w wieku 18 lat wstąpił do partii nazistowskiej NSDAP (numer członkowski 7.111.565), a chwilę potem zaciągnął się w szeregi elitarnej formacji Waffen-SS (nr. członkowski 474.378). W taki to sposób stał się pełnowartościowym nazistą pod względem ideologicznym i gotowości do walki dla III Rzeszy. Świadczy o tym najlepiej to, że jego mundur ozdobiła „trupia głowa” będąca symbolem niemieckich czołgistów, ale także jednej z pierwszych formacji Waffen-SS 3 Dywizji Pancernej „Totenkopf”. Sommer robił wszystko, żeby zasłużyć na te splendory i w 1942 r. walczył w 1 Dywizji Pancernej SS „Leibstandarte SS Adolf Hitler” na Bałkanach i Ukrainie. Była to wielce oddana walka, ponieważ został dwukrotnie ranny i otrzymał za odwagę Krzyż Żelazny II klasy oraz awansowano go do rangi SS-Reserveführera. Następnie po udanym szkoleniu w Proschnitz (dzisiejszy Przasnysz), Sommer dostąpił kolejnego awansu i 30 stycznia 1944 r. został mianowany SS-Untersturmführerem (podporucznikiem).




Udział w masakrze we Włoszech

Kilka miesięcy po mianowaniu na SS-Untersturmführera — Sommer jako współdowodzący 16. Dywizją Grenadierów Pancernych SS „Reichsführer SS” brał udział w działaniach odwetowych przeciwko włoskim partyzantom i cywilom. Każdy pasjonat historii wie, że w lecie 1944 r. siły niemieckie były w odwrocie i cofnęły się już do Toskanii. Esesmani byli rozwścieczeni całą sytuacją i gotowi do najokrutniejszych czynów. Okazja do tego nadarzyła się 12 sierpnia 1944 r., kiedy po 6 rano cztery oddziały liczące około 300 żołnierzy SS udały się do odległej górskiej wioski Sant'Anna di Stazzema.




W tym czasie wieś liczyła około 400 mieszkańców i schroniła kilkuset partyzantów. Polityka niemieckiego dowództwa w sprawie zbrojnego oporu we Włoszech „Resistenza” była szczególnie okrutna. No i zgodnie z oficjalnym dokumentem armii esesmani mieli zabijać również ludzi pomagającym partyzantom. Z bestialską pasją esesmańskie hordy wykonały nadany rozkaz. Mieszkańcy Sant'Anna zostali zmuszeni do zebrania się w zamkniętych gospodarstwach rolnych i na placu wioski. Następnie żołnierze SS wraz z porucznikami Alfredem Schönenbergiem, Ludwigiem Sonntagiem i Gerhardem Sommerem masakrowali każdego, kogo napotkali, za pomocą karabinów maszynowych, bagnetów, granatów ręcznych i miotaczy ognia.



Ofiarami były niestawiające oporu kobiety, dzieci i starcy (mężczyzn nie było wówczas w wiosce). Po masowym mordzie żołnierze spalili ich ciała i podpalili budynki. Cała wioska została całkowicie zniszczona w mniej niż cztery godziny. W masakrze zginęło 560 osób, z czego 116 to dzieci. Tego dnia zginęli wszyscy tylko nie partyzanci, którzy uciekli wtedy z wioski. Sant'Anna di Stazzema nie została po wojnie odbudowana i pełni rolę miejsca pamięci.



Sommer został doceniony za udział w tej kaźni i 19 sierpnia 1944 r. otrzymał Krzyż Żelazny I klasy. Do końca wojny był zaś członkiem 23. Dywizji Grenadierów Pancernych SS „Nederland”.

Proces po 60 latach

Przez kilkadziesiąt lat akta zawierające szczegóły masakry pozostawały ukryte w archiwach włoskiej administracji. Jej sprawcy byli zatem na długie lata w stanie uciec przed wymiarem sprawiedliwości. Dopiero spektakularne odkrycie w latach dziewięćdziesiątych 695 dokumentów opisujących okrucieństwa popełnione przez nazistów i faszystów podczas II wojny światowej doprowadziło do wszczęcia sprawy we Włoszech i w Niemczech. Dokumenty były przechowywane w metalowej szafce w piwnicy Palazzo Cesi, która jest siedzibą włoskiej prokuratury wojskowej. Ten mebel został później ochrzczony „szafką wstydu”.



Proces przeciwko Gerhardowi Sommerowi i siedmiu innym współoskarżonym rozpoczął się w kwietniu 2004 r. przed Trybunałem Wojskowym w La Spezia. Podczas procesu obrona argumentowała, że ​​nie można ustalić dokładnego charakteru udziału oskarżonych, że łańcuch dowodzenia nie jest jasny, a konwencja haska zezwalała na podjęcie takich środków przeciwko partyzantom. Naczelny prokurator Marco De Paolis — bez którego wysiłków proces nie ujrzałby światła dziennego — jednak szybko obalił argument obrony, że wszystko to jest kwestią „bitwy przeciwko partyzantom”. Podczas procesu niektórzy byli żołnierze SS złożyli natomiast zeznania obwiniające Sommera, zakładając (niesłusznie), że od pewnego czasu nie żyje. Co ważne jeden z esesmanów potwierdził podczas przesłuchania, że ​​to Sommer brał udział w podejmowaniu kluczowych decyzji na miejscu.


Marco De Paolis

W dniu 22 czerwca 2005 r. po procesie trwającym ponad rok Trybunał Wojskowy w La Spezia uznał, że żołnierze SS, którzy byli pod rozkazami podporuczników Gerharda Sommera, Ludwiga Sonntaga i Alfreda Schönenberga, odegrali „ważną rolę” w zamordowaniu 560 kobiet, dzieci i osób starszych w Sant'Anna. Na mocy wyroku 12 sierpnia 2005 r. Gerhard Sommer i dziewięciu innych oskarżonych zostało skazanych zaocznie na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Padł wyrok zaoczny, ponieważ oskarżeni nie byli obecni na rozprawach sądowych, gdyż niemiecki wymiar sprawiedliwości nie wydał ich władzom włoskim. W dniu 8 listopada 2007 r. włoski sąd apelacyjny potwierdził wyrok dożywotniego więzienia dla Sommera, Karla Groplera i Georga Raucha — jedynych żyjących w tym czasie oskarżonych (pozostali m.in. Sonntag i Schönenberg zmarli w przeciągu dwóch lat). Trzeba jednak zważyć, że wszystkie te wyroki były „na pokaz”.


Masakra w Sant'Anna di Stazzema była jedną z najgorszych we Włoszech (http://www.tvn24.pl)


Na ratunek demencja

W maju 2015 r. niemiecki sąd wniósł o ponowne rozpatrzenie sprawy, albowiem zaistniały wyraźne dowody na to, że Sommer był winny przedstawionych przestępstw. Jak oświadczyła prokuratura, analiza materiału dowodowego wykazała, że podejrzany musiałby z dużym prawdopodobieństwem odpowiadać za popełnione w okrutny sposób i z niskich pobudek morderstwa w 342 przypadkach. Kiedy znaleziono Sommera w domu opieki w Hamburgu, prokuratura uznała jednak, że cierpi na „poważną formę nabytej demencji”. Miały to wykazać badania psychiatryczne i neurologiczne, więc uznano, że nie można go postawić przed sądem pod zarzutem licznych morderstw ze szczególnym okrucieństwem. W taki to sposób dochodzenie wszczęte przeciwko esesmanowi w 2002 r. przez prokuraturę w Stuttgarcie nie doprowadziło do jego skazania.



Tymczasem prokurator Gabriele Heineke od kilku lat uważa, że ​​raport medyczny, według którego Sommer cierpi na demencję, może „tylko częściowo odpowiadać prawdzie”. Jej zdaniem wyniki badania powinny zostać zrewidowane, ponieważ „każdego dnia wielu starców, pobierających świadczenia emerytalne, naśladuje demencję ze względu na dodatki”. Jednak szanse na jego ponowne oskarżenie są równe zeru.


Gabriele Heineke


Zbrodniarz w cywilu

Na koniec pasuję napisać kilka zdań o tym, co Sommer robi po zakończeniu wojny. Z racji popełnionych zbrodni wydawałoby się, że wyrzuty sumienia nie powinny dać mu żyć. Nic z tych rzeczy! Sommer osiedlił się Hamburgu, gdzie przez kilkadziesiąt lat wiódł normalne życie. Miał dobrze płatną pracę, a wraz z żoną dochował się dzieci i wnuków. Po prostu stał się dobrze sytuowanym obywatelem coraz bogatszych Niemiec Zachodnich. Zresztą jesień życia tak samo ma idylliczną i od 2004 roku żyje w ekskluzywnym domu spokojnej starości „Cura Seniorencentrum Haus Lerchenberg.


Sommer z żoną

Sommer jak wieść niesie i teraz jest całkiem żwawy, dlatego też podejrzenia prokurator Heineke, że ​​raport medyczny, w którym cierpi na demencję, może „tylko częściowo odpowiadać prawdzie”, wydają się całkiem uzasadnione. W wywiadach po 2005 r. nie przyznał też, że ​​popełnił jakiekolwiek zbrodnie. Zatem jak przystało na dobrze wyćwiczonego nazistę, nie ma żadnych skrupułów nawet w ostatnich chwilach życia.

98-letni Sommer ciągle przebywa w hamburskim ośrodku, będąc pod troskliwą opieką... i jest wielce prawdopodobne, że dożyje w nim swoich setnych urodzin. Ciekawe czy upieką mu z tej okazji tort z hitlerowską swastyką? Pewnie jemu samemu taki najbardziej by odpowiadał.




P.S. Często podaje się, że Sommer urodził się w Steinpleis niedaleko Zwickau w Saksonii. A prawda jest taka, że urodził się tam noszący te samo nazwisko znany pilot Luftwaffe — kapitan Gerhard Sommer. Po odkryciu tej nieścisłości na niemieckiej stronie historycznej — tenhumbergreinhard.de — udało mi się znaleźć prawdziwe miejsce urodzenia bohatera niniejszej biografii.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Algimantas Dailidė — nazistowski zbrodniarz, któremu nie pozwalają umrzeć w Polsce

Grzegorz Jurgielewicz (aka Karcharoth, aka Anextiomarus) — schizofrenik, który współtworzył podwaliny polskiego black metalu

Czarna śmierć — dlaczego nastała w średniowieczu i jak zmieniła Europę. Opinia subiektywna