Grzegorz Jurgielewicz (aka Karcharoth, aka Anextiomarus) — schizofrenik, który współtworzył podwaliny polskiego black metalu

Polski black metal wykreował wiele wyrazistych postaci, jednakże Grzegorza Jurgielewicza znanego pod pseudonimami Anextiomarus i Karcharoth pod względem „niepowtarzalności” nie da się przyrównać z nikim na naszej scenie blackmetalowej. Wokalista, gitarzysta, basista, autor tekstów, wydawca zina i piewca ideologiczny. Dla jednych psychopata, dla drugich geniusz. Zważywszy na ten dysonans, niedziwne jest to, że postać Jurgielewicza wzbudza coraz większe zainteresowanie nie tylko wśród fanów pagan black metalu. Wspomnienie to będzie dotyczyć jak nie trudno odgadnąć najważniejszych faktów z jego życia — tych bardziej i mniej znanych opinii publicznej.




Szybkie wybicie

Jurgielewicz przyszedł na świat w dniu 31 maja 1976 roku we Wrocławiu. Fanem muzyki metalowej stał się bardzo wcześnie, a najbardziej ekscytowało go jej mroczne oblicze. Już jako kilkunastolatek dobrze grał na gitarze i basie „z automatu” stając się czynnym muzykiem. Jego pierwszym zespołem był deathmetalowy Emperor's Hate, z którym jednak oficjalnie nie nagrał żadnego materiału.


Jurgielewicz na czarno, ze swoim pierwszym zespołem.

Przełom w karierze muzycznej Jurgielewicza nastąpił w 1992 r. kiedy to założył grające pogański black metal Infernum. W kwietniu 1993 roku pod pseudonimem Anextiomarus przy pomocy perkusisty Toma Balroga nagrał z tą hordą demo „The Dawn Will Never Come”. Zostało ono dobrze przyjęte zwłaszcza w środowisku związanym z narodowo-socjalistycznym black metalem (NSBM), którego jego rodzinny Wrocław jest główną enklawą w Polsce.




To pomogło Jurgielewiczowi w zwerbowaniu do swojej hordy dwóch najważniejszych muzyków/postaci tamtejszej sceny Roba Darkena i Capricornusa z zespołu Graveland. I tak — Darken w paździeniku 1993 r. na drugim demo Infernum „Damned Majesty” sesyjnie zrealizował partię klawiszy, a trzy miesiące później Capricornus przejął od Balroga rolę perkusisty. We wrześniu 1994 roku z nimi w składzie zespół nagrał swój debiutancki album zatytułowany „...Taur-nu-Fuin...”, który został wydany przez kielecką Astral Wings Records. Długograj ten z miejsca stał się opus magnum Infernum, zostając przez sympatyków pogańskich klimatów uznany za jedną z najlepszych blackmetalowych płyt w Polsce. Wynikło to w dużej mierze z tego, że ciągle robi wrażenie niesamowitą aurą i obłąkańczym wokalem.



Czas chwały

Kilka miesięcy przed nagraniem debiutu Infernum — Jurgielewicz wstąpił w szeregi Graveland. Na ów czas horda ta cieszyła się sporym rozgłosem w naszym kraju, zewsząd wzbudzając „pozamuzyczne” kontrowersje. Jurgielewicz, grając na basie w Graveland pod pseudonimem Karcharoth w latach 1994-1995 z Robem Darkenem i Capricornusem nagrał demo „The Celtic Winter” i dwa albumy „Carpathian Wolves” oraz „Thousand Swords”. Z perspektywy czasu można bez żadnej przesady stwierdzić, że były to szczytowe osiągnięcia legendy polskiego black/pagan metalu.

Grzegorz Jurgielewicz był w tym czasie bardzo agresywną i zdeterminowaną osobą, będącą w pełni oddaną mitologii słowiańskiej i Crowley'owskiemu satanizmowi. Wielu osobom może się to nie spodobać, że w wywiadach gloryfikował nazizm jako część sił ciemności. Postawa ta jednak była modna wśród muzyków blackmetalowych na początku lat 90. w kraju i za granicą. Poza propagowaniem pronarodowościowej ideologii swoim kamratom imponował „złą” naturą i pomysłami związanymi z przyszłością:

Karcharoth w tamtych czasach opowiadał, że będzie razem mieszkał z Capricornusem… będą spali w trumnach… zasłaniali okna czarnymi zasłonami… chciał być bezkompromisowy do końca… poznałem go, kiedy z Balrogiem nagrywał swoje pierwsze dema Infernum… dzięki niemu poznałem Capricornusa… tak wspominał „okres świetności” Jurgielewicza vel Karcharotha, wokalista Graveland — Rob Darken

Po latach wiele z tych pomysłów może wydawać mocno oderwana od rzeczywistości, ale w mrocznych latach dziewięćdziesiątych takie „obłąkańcze” wizje preferowało wiele blackmetalowych zespołów. Jednak nazbyt daleko idące zaangażowanie w byciu true blackmetalowcem, szybko obróciło się przeciw muzykowi, powodując u niego coraz większe zaburzenia emocjonalne.



Psychiczna degradacja

Problemy psychiczne Jurgielewicza rozpoczęły się nie długo po wydaniu pierwszej płyty Infernum, kiedy to z powodu wpisu o charakterze NS i okładki tegoż albumu, a także niepoprawności politycznej głoszonej w prowadzonym przez niego zinie „Epitafium” zaczęły interesować się nim — Urząd Ochrony Państwa i Policja. Bycie ustawicznie pod kontrolą służb bezpieczeństwa odbiło się bardzo destruktywnie na jego kruchej psychice. W wyniku czego podczas dochodzenia przeciwko Infernum — Jurgielewicz z powodu załamania nerwowego zeznawał przeciwko reszcie zespołu, wywołując tym samym poważne problemy dla Darkena i Capriconusa. Został on wtedy w polskim blackmetalowym podziemiu uznany za persona non grata — a usunięcie z szeregów Graveland ostatecznie przyczyniło się do tego, że popadł w psychiczną degrengoladę. W styczniu 1996 r. oficjalnie lekarze zdiagnozowali u niego schizofrenię paranoidalną i od tego czasu zaczął być częstym pensjonariuszem zakładów psychiatrycznych. Pod wpływem tej choroby Jurgielewicz zmienił się nie do poznania i na dobre stracił kontrolę nad tym, co robił. To spowodowało, że z dnia na dzień zrewidował swoje poglądy polityczne i ze skrajnego narodowca przeistoczył się w oddanego komunistę oraz w schizofrenicznym zwidzie oskarżył Darkena i Xanquoretha (z Fullmoon) o próbę zamordowania go.


Zdjęcie z czasów gry w Graveland - Capricornus, Darken i Karcharoth

Wyprawa życia

Najlepiej stan braku kontroli nad swoim zachowaniem u Jurgielewicza przedstawia pewne wydarzenie z końca lat dziewięćdziesiątych. Kiedy postanowił on pojechać do Norwegii, aby zabić Fenriza z Darkthrone! Trzeba przyznać, że pomimo pogłębiającej się choroby psychicznej Jurgielewicz dobrze przygotował się do tej sławetnej wyprawy. Żeby ziścić plan zgładzenia legendy norweskiego black metalu, spakował cały ekwipunek, w którego poczet wchodziły: noże, łańcuchy, trochę wywrotowych blackmetalowych zinów i flyersów. Tak uzbrojony kupił bilet na prom w jedną stronę i kiedy wylądował w Szwecji... wzbudził zainteresowanie celników szwedzkich, którzy postanowili go zrewidować i po odkryciu jego rynsztunku przekazali tamtejszej policji.



Powód, który spowodował u Jurgielewicza chęć zabicia Fenriza był prozaiczny, a wynikał z tego, że podobno nie odpisywał mu na listy i nie wysyłał płyt Darkthrone w zamian za CD Infernum, które od niego otrzymał. To oszustwo (które najprawdopodobniej nie miało miejsca, tylko było urojeniem schizofrenicznym) całkowicie wyprowadziło go z równowagi, efektem czego wpadł mu do głowy ten diaboliczny plan. Pytanie tylko, czy faktycznie chciał pozbawić życia Fenriza? - wspomnienia po latach Roba Darkena nie dają na to jednoznacznej odpowiedzi:

Nie wiadomo do końca, czy tak naprawdę Karcharoth chciał zabić Fenriza, bo chociaż mówił, że tak zrobi, to my mu nie wierzyliśmy i raczej sadziliśmy, że chce tam pojechać, [żeby] znaleźć sobie nowych kolegów. Policja szwedzka natomiast wysnuła teorię, że polscy sataniści jeżdżą po Szwecji i Norwegii podpalać kościoły...

Słowa Darkena natomiast potwierdzają to, że Jurgielewicz swoim chorym zachowaniem spowodował, że szwedzka służba specjalna (SÄPO) próbowała wykorzystać jego „próbę zamachu” na Fenrizu, aby przerzucić winę na Polaków za serię podpaleń kościołów w Skandynawii w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych. Zresztą te spekulacje w Szwecji były utrzymywane przez następne kilka lat.


Rob Darken z Karcharothem

Ostatnie lata

Grzegorz Jurgielewicz po wywołaniu tego międzynarodowego skandalu został deportowany do Polski, gdzie poddano go ustawicznej kontroli psychiatrycznej. W 2000 roku nastąpiła chwilowa poprawa stanu jego zdrowia, w wyniku czego wraz z gitarzystą Renfasem (znanym z późniejszych występów w zespole Thy Worshiper) stworzył projekt o nazwie Dagon. Udało im się nagrać jeden album. Jednakże zrealizowane nagrania nie zostały nigdy wydane. Zimą 2002 roku natomiast reaktywował Infernum, które wznowiło działalność w następującym składzie: Anextiomarus (wokal, gitara), Charon (perkusja), Necromanticus (gitara), Wolf (gitara basowa) i Exterminus (instrumenty klawiszowe). Zaczęli razem nagrywać album „The Curse”, który jednak nie został wydany za życia muzyka. 




Było to spowodowane tym, że od 2003 r. Jurgielewicz na dobre stracił kontakt z rzeczywistością i pogrążył się we własnym świecie urojeń, słychów i widzenia rzeczy, które nie istniały,  a za tym idąca apatia, depresja i bezsenność ostatecznie przyczyniły się do jego śmieci samobójczej, kiedy to 30 kwietnia 2004 r. skoczył z dachu dziesięciopiętrowego wieżowca. Pomimo że Jurgielewicz jako muzyk walczył ze wszystkim, co miało związek z religią chrześcijańską... o ironio miał tradycyjny katolicki pogrzeb i został pochowany na znanym wrocławskim cmentarzu świętego Maurycego.




Grób Jurgielewicza stał się obiektem kultu, dla setek fanów twórczości Graveland i Infernum, tym samym, łącząc sferę sacrum i profanum. Sytuacja ta metafizycznie obrazuje ocenę jego jako człowieka, ponieważ był na równi demoniczną i tragiczną personą.

Dyskografia

Na kolorowo są podane linki YouTube z nagraniami tych wydawnictw.

Emperor's Hate

Wokal (1992) (aka Grzegorz)

Infernum

Gitara, Wokal, Bass (1992-1994, 2002-2004)

1993 The Dawn Will Never Come (Demo) Wokal, Gitara, Bass (aka Anextiomarus)
1993 Damned Majesty (Demo) Wokal, Gitara (aka Anextiomarus)
1994 ...Taur-nu-Fuin... (Album) Gitara, Bass, Wokal (aka Anextiomarus)
2005 Farewell (Album) Gitara (aka Anextiomarus)
2006 The Curse (Album) Gitara, Wokal (aka Karcharoth)

Graveland

Bas, Gitara, Wokal (1993-1995)

1994 The Celtic Winter (Demo) Bass, Gitara (aka Karcharoth)      
1994 Carpathian Wolves (Album) Bass, Wokal (utwór 7) (aka Karcharoth)
1995 Thousand Swords (Album) Autor tekstu (utwór 1), Bass (aka Karcharoth)
2014 Resharpening Thousand Swords (Demo) Gitara (aka Karcharoth)

Dagon

Współtwórca (2000) (aka Anextiomarus)

2000 Album niewydany

P.S. Artykuł ten nie jest próbą gloryfikacji poglądów głoszonych przez zespoły grające NSBM, tylko został napisany w celu przestawienia życiorysu Grzegorza Jurgielewicza.

Komentarze

  1. Bardzo ciekawy art, z którego dużo się można dowiedzieć o Karcharocie. A co do Infernum - to zaraz po jego śmierci pod dowództwem Balroga kapela się reaktywowała - i nagrała jeden album "Farewell". Całkiem spoko, ale mi się bardziej "...Taur-nu-Fuin..." podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli chodzi o mojej gusta - z album pośmiertnych Karcharotha "Farewall" bardzie mi się podoba od "The Curse".

      Usuń
  2. Przecież w tekście nie ma żadnej próby gloryfikacji poglądów NSBM, co za chore czasy, że trzeba (?) takie klauzule pisać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobry tekst. "Aura i obłąkańczy wokal" - potrafisz zaintrygować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo doceniam Twoją pozytywną opinię, tym bardziej że sama masz świetny warsztat pisarski.

      Usuń
  4. Ech, łezka w oku stanęła, jak przypomniało mi się to całe zamieszanie od połowy lat 90-tych... Szkoda, że w nowym millenium to wszystko jakoś tak wygasło. Cieszę się, że mogłem wtedy żyć i śledzić wszystko na bieżąco. H.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja. Lata 90`te i początek XXI wieku miał niepowtarzalny klimat. Wiec mam podobne odczucia do Twoich. Z drugiej strony dzisiejsze czasy dla muzyki metalowej - też są bardziej ok. Jest dużo świetnej muzy, koncertów, festiwali, no i jest łatwiejszy dostęp do wszystkiego...czasami wręcz za łatwy.

      Usuń
    2. Ale brak tego szalonego, nieskrępowanego klimatu, Black tamtych czasów był tym klimatem.
      Ludzie też inaczej podchodzili do tej muzyki i nie trzeba było się oglądać na czyjeś uczucia jakiegokolwiek rodzaju

      Usuń
  5. Pisząc i kimś warto wiedzieć jak on wygląda...Na pierwszej fotce Grzesiek jest z lewej strony ubrany na czarno, nie w koszuli w kratę. Pozat "enklawa" Black metalu to raptem 3 kolesi we Wro. Ci od świętej wojny a znając posturę Grześka uśmiech nam nie znikał z Twarzy😝

    OdpowiedzUsuń
  6. Połowa tego bio to bzdury, posiadam kontrakty plytowe infernum, moj aktualny facet był przyjacielem Grzegorza. Chcecie prawdy napisz i ja znałam Grześka osobiście. Jego choroba nie miala wspolnego nic z black metalem, zaczol experymentowac z narkotykami co nie podobalo sie Fudali...Ostatni raz gdy widziałam Grzegorza bylo to w Hard Rock wroclaw zjadal na ten dzien kolosalne ilosci grzybow halucynogennych ...Bywalam u niego w domu tak samo jak i darkena jak mieszkal jeszcze u matki pijaczki na siękiewicza to bio to profanacja.
    chcesz prawdy napisz do mnie na fejsie - Zepsuta Zgnilizna Powraca. tyle Marika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marika, powiedz mi jak mogę z Tobą pogadać na priv. Chodziłem z Grześkiem do klasy i razem słuchaliśmy metalu jeszcze w podstawówce. Potem wyjechałem w Wrocka i straciliśmy kontakt. Chciałbym poznać prawdę, super by było gdybyśmy mogli o tym pogadać. Jak Cię złapać na fejsie?

      Usuń
    2. Wpisz "nieznośna marika" na FB

      Usuń
    3. OK. Tylko na jakich źródłach miałbym oprzeć te informacje?

      Usuń
  7. Witam, czy ukaże się sprostowanie artykułu po rozmowie z Mariką???

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy wiesz co się dzieje aktualnie z Maciejem Dąbrowskim aka Capricornus?

    OdpowiedzUsuń
  9. "o ironio miał tradycyjny katolicki pogrzeb" To była jego wola czy też ktoś wbrew niemu o tym zadecydował?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Algimantas Dailidė — nazistowski zbrodniarz, któremu nie pozwalają umrzeć w Polsce

Kultowe playery z Polski. Od BESTplayera do SubEdit-Playera